Sgt. Kruszyna
Viet Vet
Dołączył: 16 Sie 2009
Posty: 211
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Wietnamu 1965-73. Operacja tet.
|
Wysłany: Nie 15:10, 15 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
No więc zaczeło się od telefonu od Rudego w piatkowy wieczór, który Swą uprzejmoscią przekonał mnie (bo nie byłem pewien) na wypad w sobotę, na warriora.
O dziwo kazał mi być na 9:20 u Siebie pod blokiem (Rudy wstał w weekend Rano!). Spózniłem się 10 min, a zanim zszedł Rudy i ryszyliśmy było jakoś za 15 10:00.
Kiedy dotarliśmy na Radiówek podjąłem decyzję o taszczeniu Swini niestety decyzja ta była spowodowana tym, że w M16 rozłączyły się jakieś kabelki (o czym przekonalismy się z Rudym dopiero po strzelance).
Kiedy się ubraliśmy w oporzadzenie i wylansowaliśmy, ruszylismy na zbiórkę. Po dotarciu do respa sił "amerykanskich" dowiedzielismy sie, że start jest o 11:15, także mieliśmy jeszcze ze 20 min. na złapanie oddechu.
Dla przypomnienia na warriorowych strzelankach często następuję podział ze zwględu na mundury na "amerykanów" i resztę (o czym juz pisał Rudy).
Celem rozgrywki było zdobycie i utrzymanie pozycji z żółtym frisbee.
Najpierw jedna runda, potem zmiana stron i druga kolejka. Obie dość długie rundy.
W pierwszej, strarałem się z Rudym trzymać srodka kolumny, rozeznać się o co chodzi i kto z kim (bo z daleka czasem łat na mundurze nie widać ). Oczywiscie standardowe potyczki.
Druga już ciekawsza, bo teren juz lepiej znany (napomnę, że graliśmy w innym lasku niż kiedy zabraliśmy się tam z ludzmi z AIM'a).
Na respach miła, sympatyczna atmosfera (chociaż często się zdarzało jak i wszedzie macanie replik i rozmowa o bebechach...) ale ludzie Spoko i posmiać się razem można było.
Wiadomo, że na warriora często przyjeżdzają ludzie niezrzeszeni lub "pojedyńczy" przedstawiciele pewnych grup, dlatego cięzko tam o jakiś zgrabny team work, a walka często staje się statyczna ze względu na brak zgrania i walkę o utrzymanie pozycji.
W każdym razie, kiedy pogadsz sobie na respie z ludzmi, wpólnie się smiejecie i żartujecie, razem wchodzicie z powrotem do gry (bo w tym scenariuszu miałeś nieograniczoną ilośc "respawnów") i jedyna wasza wspólna walka bazuje na miłej rozmowie z respa... chociaż i to owocuje ciekawymi i smiesznymi sytacjami
Całkiem Smiesznie było, kiedy w drugiej rundzie po odrodzeniu się szliśmy kilku osobową kolumną z ludzmi z respa. Podczas wpólnej rozmowy wchodzimy na skraj lasu, dalej słychać strzały i walkę... a Rudy staje, mówi coś o "tym jaki to On romantyczny się zrobił" , wyciaga komórkę i robi zdjęcia lasu skapanego w słońcu, gdzie promienie słoneczne nieamowicie padały na ziemię poprzez korony drzew ... ja rzuciłem wtedy uwagę o Ardenach (tylko, że bez sniegu). Nasze nastoje (romantyczny Rudego i moje histryczne porównanie) udzieliły się pozostałym, którzy z Nami maszerowali i w niesamowicie poprawionym humorze ruszyliśmy na wroga
Komunikacja polegała głównie na krzyczeniu ale w połączeniu z widokiem ludzi stojącyh niedaleko i również chowającymy się za drzewami tak samo jak ja, sprawiało wrażenie pola walki...
Walka często stawała w miejscu i pomimo prób pokrycia przeciwnika nawałą ognia i czyimś doskoku niewiele można było przesunąc linię frontu, co powodowało, że górę brały repliki o wiekszym zasięgu i celności... co po strzelance, zgodnie z Rudym nazwaliśmy nie walką pozycjną (co mieliśy okazję grać kiedyś na niechlubnej strzelance na Psycholu z innymi team'ami, skąd po jednej rundzie zwineliśmy się) a jednynie walką statyczną, bo próby zdobycia pola nadal były i polegału na "doskokach", jednka cięzko było przeć do przodu.
Podsumowując:
Co do liczebności, Rudy powiedział, że na szczęscie ludzi nie było dużo, bo na oko wypadało po 20-30 osób na team (a na niektórych strzelankach potrafi być ich ze 100).
Walki prowadzone były na dużym obszarze, więc w starciu w jednym miejscu brało udział nie więcej niż do 10 ludzi z jednej ze stron, także tłoku nie było.
Kamperstwa, nie zauwarzyłem, chociaż terminatorstwo się zdarzało, ale raczej w przypadku poszczególnych osób, więc nie było to zjawisko aż tak "powszechne".
Ogólnie jestem zadowolony i mile zaskoczony, i myslę, że w przyszłości moglibyśmy się co jakiś czas pojawjać na warriorowych strzelankach...
...a to, że tworzymy team, wielce mogłoby zaowocować na polu walki, bo znamy się jakoś i zgrać możemy, a będzie to łatwiejsze niż z ludzmi, z którymi się gra pierwszy raz...
Regards.
Sgt. Kruszyna
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Sgt. Kruszyna dnia Nie 20:39, 15 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|